To dla Ciebie Dino mój przyjacielu. This is for you my friend Dino.

Obudziłem się o godzinie 7.00, wstałem, wypiłem kawę i siedziałem...
i płakałem, nad wszystkim co się dzieje w moim życiu,
w życiu ludzi wokół mojej osoby, w mojej Rodzinie, we wszystkim.
Nigdy Wam, nie opowiadałem o psie imieniu Dino, którego mieliśmy.
Był to piękny pies, i cudowny, taki duży..
Był taka dużą maskotką, ale też bronił nas, przed atakami innych..
wszystko było w porządku do jesieni 2018 roku, wtedy zaczął kaszleć i coś mi nie pasowało, Dino nigdzie bez nas, nie chciał wychodzić, chodził smutny, i jak wyszedł na dwór z pieskami od razu wracał.
Ja wtedy nie domyśliłem się, że On chce z nami, pobyć jak najdłużej...
bo nie długo odejdzie..
i tak zaczęło się, kaszel ciągły, katar, ale On znosił cierpliwie zastrzyki, później wyrósł mu przed 6 stycznia 2019 roku, guz między oczami, wiedziałem podświadomie, że to już koniec, chociaż trzymałem się ostatniej nadziei, ze to może od kaszlu i mówiłem do Andrzeja
  • Dino nie może zdechnąć, nie może i płakałem, tak że Dino przychodził do mnie i przytulał się do mnie, a ja ryczałem z nim, On czuł, że musi odejść, a ja nie potrafiłem się z tym pogodzić..
  • - nie może być tak, że uratowany Dino przez nas ze schroniska, po 9 latach z nami, umiera na raka..
  • ale prawda była taka tak umierał w oczach, rak zaatakował go tak, ze cały spuchł.
  • teraz gdy do Was piszę, łzy kapią mi na klawiaturę przez okno spoglądam, gdzie Dino spoczywa.
Walka od początku, była na drodze przegranej, wynik biopsji najbardziej złośliwy rak psów, plus do tego ten tak szybko postępuje bo jest strasznie złośliwy..
ja jak to słuchałem, przez słuchawkę od Pani doktor weterynarz, płakałem..
koleżanka Danka wiedziała, co jest grane..
Andrzeja nie było, był w Wysokiem, ale wrócił za pół godziny.
To był piątek...
postanowiliśmy uwieńczać nasze dni z Dinem, nie udało to się wyrok na Niego, usłyszałem 24 stycznia, a dzień później, nie spał On cała noc, bo rak, spowodował u niego wrzody żołądka które pękły
także ten guz pękł i zaczęła się Jego agonia.
Rano nie bardzo zorientowałem się, jak wstałem, ale później już wiedziałem, krew mu kapała z buzi, nosa, płakałem przytulałem go, i moje łzy mieszały się z Jego krwią.
Andrzej też Jego przytulał i płakał.
Teraz płakał jak to mu czytałem, opowieść o Dinku, bo bardzo Kochamy Go i na pewno spotkamy, tego wiernego przyjaciela, tam gdzie i my pójdziemy On będzie czeka teraz na nas...
nim się obejrzy już minie wiele lat na ziemi...
Jeszcze Dino ucałował Krzyż Jezusa, parę tygodni wcześniej wraz z naszymi pieskami Kajtek, Pulcia, Maniutka córeczka Dina.
Jeszcze Andrzej przewiózł go dwa razy, wkładał go do samochodu, tak Kochał Jazdę.
I później przyjechała Pani doktor, gdy już prawie nie kontaktował,[ ja chyba w pełni tego nie rozumiałem, co zaraz stanie się] ,Pani doktor podała leki, nawet nie walczył,
Dinuś nie miał sił... walczyć.
Ja jak to piszę płaczę non stop, musiałem opowiedzieć tą historię bo to była Miłość...
Dino spoczął w Ogrodzie, który kochał, tak bardzo Kochał..
na Jego grobie stoi betonowy mały piesek identyczny jak On gdy był mały i ma piłkę teraz pewnie Dino biega z tą piłką po Ogrodach po drugiej stronie życia
Jest z nami Duchem, chociaż ja potrzebowałem 6 miesięcy by to napisać, tak to nie dawałem radę, teraz też non stop płaczę ale Dino wiem, że tam gdzie jest nie cierpi, jest mu lepiej i biega z innymi pieskami i żyje pełnią życia
Do zobaczenia mój psi przyjacielu
Dinko już chory i smutny

Komentarze